Imię: Brambles
Rasa: hanower
Rok ur.: 2004
Osiągnięcia:
- II miejsce w III zawodach dresażowych w kl.N [Liliowa Zatoka]
Jest koniem bardzo bliskim mojemu sercu, dostałam go w prezencie od dobrej przyjaciółki która sama prowadzi działalność w prowadzeniu stajni ogierów pod kątem ujeżdżenia - dzierżawiła klacz i postanowiła ją pokryć swoim ogierem i wyszło cudeńko nad cudeńkami. Gdy kończył się okres dzierżawy matki Bramblesa, jej prawowity właściciel nie dawał o sobie znać a był prywatnym hodowcą koni hanowerskich, mijały dni, tygodnie, miesiące i lata a po klaczkę nikt się nie zgłaszał, więc została pod skrzydłami Amelii wraz z potomkiem Bramblesem. Młody rósł jak na drożdżach, dużo jadł i miał niczego sobie figurę, bardzo mocne nogi, piękna maść oraz krągłe kształty przykuwały uwagę nie jednego człowieka. Amelia miała już pod swoją opieką zbyt dużo wierzchowców a tym bardziej ogierów. Kiedyś rozmawiając z nią przez telefon wspominałam przez chwilę, że poszukuję dobrego ogiera do ujeżdżenia bo idę ze stajnią w tą stronę. Pamięć to ona ma niezawodną.
Któregoś dnia zauważyłam znajomy mi samochód pod moim domem z transporterem dla koni, zdziwiło mnie to trochę ale szybko nałożyłam bluzę i wybiegłam pędem. Wysiada kobieta, dość młoda, długie włosy - a ostatnio jak widziałam Amelię była niepozorną dziewczyną a tu proszę, jak wyrosła, czas leci jak szalony. Uściskałyśmy się no i po chwili usłyszałam niecierpliwie rżenie. Było jasne, że ma dla mnie coś niesamowitego a raczej świetnego wierzchowca - i tak też się stało. Bez oporów go wyprowadziła, a on pięknie prężył swoje nogi, mięśnie - świetnie nimi ruszał, delikatnie a zarazem z wielką pewnością siebie, od pierwszej chwili wpadł mi oko i to bardzo głęboko. Do tej chwili nie mogę się otrząść z tego że dostałam taki prezent zupełnie bezinteresownie - ale to w końcu przyjaźń :).
Wszystko z nim uwielbiam robić - pracować, leniuchować, odpoczywać, jeździć na spacery, jest na prawdę świetnym wierzchowcem na tereny, chodzi bardzo spokojnie a jeśli trzeba potrafi energicznie galopować i cwałować, jest z niego prawdziwy ogień. Nie boi się wycisków na treningach, wyczytuję z jego oczu że zawsze jest gotowy na wszystko i niczego się nie boi, a to przekłada się na to że i ja bardzo chcę pracować i go trenować, rozumie i uczy się nowych poleceń, choć czasem się zawiesza i nie jest świadom co robi, albo robi to bez żadnej werwy tylko z przymusu, wtedy żadna jazda nie jest przyjemnością, tylko przykrym obowiązkiem. Głęboko w nim drzewmie potężny talent, który wystarczy dobrze wyszlifować, dlatego przyjęłam rolę wspinania się z nim i jego na najwyższe szczeble ujeżdżenia, na pewno obojgu nam się to opłaci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz