ogier Gallant Jinx


galeria     rodowód


Imię: Gallant Jinx
Rasa: oldenburg
Rok ur.: 2001


Osiągnięcia:
  1. I miejsce - skoki kl. CS [Malinowe Wzgórze]
  2. II miejsce - skoki kl.GP [IAHF]
  3. III miejsce - skoki kl. CS [Rubinova]

        To jest prawdziwy ogień, Jinx właśnie taki jest. Za dzieciństwa wychowywany w Approval Stable przy boku mamy, pod czujnym okiem weterynarza, właściciela oraz innych stajennych, szczerze mówiąc był ich maskotką, ulubieńcem, szczególnym koniem. Po pierwsze od źrebaka wyróżniała go mleczna odmiana na całej głowie, przez co wyglądał rozczulająco. Gdy pojawił się na świecie wszyscy chcieli się nim opiekować, był bardzo spokojnym i potulnym źrebakiem, nie płoszył się zbytnio a sam chętnie garnął do ludzi, nie zaznał nigdy krzywdy ze strony człowieka, przez co jest ufny do wszystkich, nawet obcych – nie czuje zagrożenia w ich otoczeniu ani powodu by się płoszyć. Od początku pokazywał, że jego mocną stroną są tylko skoki, przeskakiwał każdą napotkaną przeszkodę, czy to jakiś strumyk czy też belkę siana na pastwisku. Dzielnie dokuczał swojej mamie, podgryzał uszy gdy ta w spokoju skubała trawę w porannym słońcu, a gdy odpoczywała pod cieniem jabłonki, kładł się na nią z każdej możliwej strony. Obserwatorzy mieli nie mały ubaw i cudowne widoki.
        Gdy został zajeżdżony nie sprawiał najmniejszych kłopotów, z racji 100% odziedziczenia po rodzicach skokowego talentu bardzo szybko wystartował w pierwszych zawodach, bo już jako pięciolatek i to z ogromnym sukcesem, co prawda nie zajął miejsca na pierwszym podium jednak trzecie w zupełności starczyło i sugerowało tylko fakt, że z tego osobnika będą konie, i to jakie. Trenował ciężko, a czasem lżej to zależało od dnia. Jego trener przyjął taktykę w której chodziło o to, że kiedy ogier miał chwile słabości, lenistwa i niechcenia dostawał jeszcze większy wycisk niż zazwyczaj. Nie stosowano wobec niego w takich chwilach przemocy, ale zdecydowanie dawano mu do zrozumienia kto tu rządzi i czyje polecenia ma wykonywać, że kiedy trzeba pracować to nie ma innego wyjścia. Tak ukształcił mu się doskonały charakter i podejście do treningów oraz psychicznego nastawienia do zawodów. Zrozumiał, że nawet kiedy mu się nie chce to musi dać z siebie wszystko, zaczęło to dawać zamierzone rezultaty. Czasem się potknie, czasem zrzuci belkę, jak każdy, bo żaden wierzchowiec nie jest idealny. Czasem zdarzy mu się zrzucić jeźdźca, bo po prostu traci cierpliwość lub chce mieć zwyczajny spokój i nie ma ochoty na dalszą pracę, i kiedy daje to jasno do zrozumienia – wtedy należy odpuścić. Stadnina po jakimś czasie go zaniedbała, gdy dorobiła się kilku jeszcze lepszych koni, Jinx odszedł w kąt, nie brał udziału w zawodach, wychodził tylko na pastwisko i z powrotem do boksu. Dostałam telefon od znajomego stajennego z Approval Stable z zapytaniem czy nie potrzebuję w swojej kadrze skokowego nabytku, brzmiało całkiem nieźle tym bardziej, że na skokowym ogierze zależało mi najbardziej do uzupełnienia mojej małej kadry. Pędem wsiadłam w samochód i ruszyłam tam gdzie był Jinx. W korytarzu który znajdował się przed wejściem do boksów koni wisiały jego zdjęcia sprzed 5 lat, widać było ten błysk w oku kiedy znajdował się nad przeszkodą i kiedy znajdował się na parkourze, gołym okiem można było dostrzec, że ten koń po prostu uwielbia nad życie ten sport i adrenalinę. Gdy doszłam do jego boksu moim oczom ukazał się nie miły widok – był bardzo ospały, brakowało w nim chęci życia, nawet nie pokusił się na świeżą marchewkę którą wzięłam specjalnie dla niego, to było przykre, ale wiedziałam że za jakiś czas to znów będzie ten sam Jinx co kiedyś a może nawet i jeszcze lepszy. Umowa o sprzedaż została podpisana a ogier oficjalnie wrócił ze mną do nowego domu. Nie bał się, nie płoszył, wszystko było mu jedno, tak można było wywnioskować kiedy prowadziłam go za wodze do nowego boksu. Byłam pełna nadziei..
        Po intensywnym poznaniu się z nowym otoczeniem oraz dwójką naszych innych koni, powoli wracał jego entuzjazm, radość i wewnętrzne szczęście, stał się bardzo otwarty na ludzi. Gdy odzyskał pełnię sił, wróciłam z nim na parkour, od początku przyswajał niektóre rzeczy które zwyczajnie wypadły mu z pamięci, a ja przy okazji mogłam poznać osobiście jego możliwość, technikę skoku oraz samej jazdy. Nie miałam na co narzekać, chodził miękko, bardzo płynnie i dynamicznie – to były cechy które ceni się u koni takich jak on. Posiadał bardzo mocne wybicie i starał się pokonywać każdą przeszkodę, pomagałam mu w tym jak tylko mogłam. Stało się tak, że Jinx dopiął się aż do klasy CC2, bardzo wysokie progi, ale świetnie się w nich odnajduje. Jest szybki i zwrotny, potrafi wykonać bardzo ciasny zakręt na następną przeszkodę bez żadnego potknięcia. Wszystko jest w nim zachwycające, jego sam sposób bycia jest godny uwagi, zawsze daje wrażenie spragnionego ludzkiego dotyku, pogłaskania po chrapkach, poklepania po szyi, jako pieszczoch bardzo to uwielbia. Na co dzień jest bardzo towarzyskim koniem co wszyscy w nim uwielbiamy, zaczepia delikatnie, podchodzi, zachodzi i sprawia że człowiekowi poprawia się humor a nawet i cały zły dzień przeradza się w ten dobry. Tam gdzie pojawia się Jinx zawsze jest wesoło i optymistycznie :).

        Brak komentarzy:

        Prześlij komentarz